W połowie lat 80, tuż po studiach Annette, pełna entuzjazmu, świeżo upieczona studentka zaczęła projektować ubrania. Awangardowe, o prostych formach, ale za to z diabłem tkwiącym w detalach. Świetnie odszyte, z doskonałej jakości tkanin i dopracowane w każdym calu. Charakterne, takie dla wyrazistych kobiet. Założyła niewielką firmę razem ze swoim mężem Hansem, którą w ciągu kilku lat zmieniła się w międzynarodową, rozpoznawalną markę. Po ponad 30 latach wymyślania, projektowania i dbania o całą firmę zdecydowała o przekazaniu części swojego królestwa synowi. W ten sposób do dream-teamu rodzinnego dołączył Max. Można powiedzieć, że chłopak dobry styl ma we krwi i wychował się pod stołem krawieckim. Poza tym, nie tylko zna firmę od podszewki, ale sam też jest projektantem. Max Welsch studiował w Królewskiej Akademii Mody w Antwerpii i później praktykował m.in. u Calvina Kleina. Max twierdzi, że prostota jest piękna, a w projektowaniu najważniejsze jest, żeby kobieta czuła się doskonale w ubraniu, które nosi. Żeby nie ograniczało jej ruchów i było bardzo wygodne. Wyraziste kroje, stonowane kolory i niezwykła dbałość o detale, to zdecydowanie znaki rozpoznawcze marki doceniane nie tylko przez klientki. Za całokształt pracy, podejście do krawiectwa, wizję i wkład wniesiony w promowanie mody, Annette Gortz dostała w tym roku nagrodę - Fashion Business Award.

Lise-Lotte i Morten poznali się w szkole obuwniczej. Młodzi, piękni, niebieskoocy. Co prawda nie przetańczyli wtedy całego balu, ona nie zgubiła pantofelka o północy, jednak zakochali się w sobie bez pamięci…i przeprowadzili do Włoch! Słońce, sztuka, spaghetti - la dolce vita! Idealne miejsce dla dwojga młodych pasjonatów. Po kilku latach, zafascynowani krajem i sztuką, wymarzyli sobie firmę obuwniczą. Taką, w której włoską maestrię i kunszt będzie można idealnie połączyć z ich duńskimi, minimalistycznymi projektami. Wrócili do Danii i zaczęli konsekwentnie realizować swój plan. Początki nie były łatwe. Nie uznawali żadnych kompromisów! Nie chcieli iść na łatwiznę ani w jakości, ani we wzornictwie. W 1996 roku założyli niewielką, rodzinną markę LOFINA, specjalizującą się w pięknych, ręcznie robionych butach. Od samego początku projektują je w Danii, a potem są szyte ręcznie przez włoskich szewców. Filozofią LOFINY jest to, żeby klientki czuły się w butach komfortowo. Żeby nie musiały wybierać miedzy stylem a wygodą. Bez znaczenia, czy są to baleriny, botki, czy sandały. Wygoda i jakość są najważniejsze! Lofina - mimo, ze przez lata zyskała międzynarodowe uznanie, nadal pozostaje rodzinną firmą, zarządzaną przez Mortena i Lise. W międzyczasie do rodzinnego biznesu dołączyły ich dwie córki Sisse i Sofie.

“I sometimes think that we're not creating fashion but simply garments” – Carsten Rundholz Dla Lenki było ważne żeby nosić piękne ciuchy, a dla niego żeby te marzenia spełniać. Ubrania tworzone przez Carstena nigdy nie przekroczyły progu szwalni jeśli nie dostały uprzedniego „namaszczenia” od jego żony. Lence się podoba? Możemy szyć kolekcję! Ale od początku. Poznali się w latach 80 na Akademii Sztuk Pięknych w Monachium. Ona uczyła się tam sztuk wizualnych, on projektowania mody. Początkowo pracowali wspólnie jako freelancerzy, projektując kolekcje m.in. dla Betty Barclay i Jil Sander. Jednak po kilku latach uznali, że najwyższy czas „iść na swoje” i pracować na wspólne nazwisko. Pobrali się, a w 1993 roku stworzyli swoje modowe dziecko – markę Rundholz. Odnowili XIX-wieczną farmę, zmieniając budynek w nowoczesną siedzibę firmy z widokiem na stare wierzby i wzgórza. Każdego roku powstaje tu około 600 projektów. Zaczynając od płaszczy po sukienki, paski… Sposób w jaki Carsten eksperymentuje z ciuchami wprawia w zdumienie nawet ekipę w firmowej szwalni. Często, żeby zrozumieć konstrukcję, krawcowe muszą rozpruć zaprojektowane ubranie i nauczyć się je szyć od podstaw. Lenka i Carsten stworzyli małżeński i zawodowy dream-team. „Naszym sukcesem jest to, że trudno nas z kimkolwiek porównać”. To prawda, ich ubrania są tak charakterystyczne (i charakterne ), że nie da się ich pomylić z żadną inną marką.
W skład marki wchodzą 3 linie:
- RUNDHOLZ
- DIP
- BLACK LABEL RUNDHOLZ, czyli ta najbardziej wyrafinowana, w której ciuchy szyte są głównie z ekskluzywnych, unikatowych włoskich tkanin. Nazwanie tej linii „haute couture” nie będzie nadużyciem. DIP – kolekcja farbowana ręcznie, metodą „cloud-dye”. Właśnie przez to wzory na ubraniach wyglądają na trójwymiarowe. Jak chmury. BLACK LABEL – najmłodsza linia. Jej styl jest bardziej swobodny, a fasony prostsze. Przy tym Black Label jest też najbardziej komercyjną i rozpowszechnioną linią.

studiorundholz.de